piątek, 30 grudnia 2011

Jak przygotować bliską podróż

Ponieważ napisałem o dalekiej podróży warto też wspomnieć o tych bliskich.
Poza całą masą nieplanowanych wyjazdów czasem planuję.
Preferuję posezonowe wyjazdy pod namiot, ale myślę że zasady są takie same w innych przypadkach.
Wybieram jakiś "zielony płat" na mapie i poszukuję tam pola namiotowego.
Czyli wybieramy nasz cel i miejsce na nocleg.
Google dostarcza czasem zdjęć okolicy, warto popatrzeć i ocenić.
Drugim etapem jest przejrzenie informacji o okolicy - co tam warto zwiedzić.
Są obecnie fajne przewodniki po Polsce z opisami ciekawych miejsc i niestandardowych muzeów , warto skorzystać.
Chodzi o to, żeby jak zacznie padać móc coś zobaczyć, jak mamy siedzieć pod dachem - możemy zostać w domu - bliżej, taniej i wygodniej.
Ponownie polecam geocaching jako metodę zwiedzania.

czwartek, 29 grudnia 2011

Jak przygotować daleką podróż

Jak chcecie pojechać gdzieś daleko  i wykorzystać to maksymalnie, trzeba niestety wykonać dużo roboty.
Tak tylko dodam, o wycieczkach zorganizowanych.
Agencje organizują wam wszystko - czyli robicie, widzicie i jecie rzeczy, które oni organizują, nie macie na to żadnego wpływu i płacicie dwa razy więcej.
Wasz wybór.
Zaczynamy od wyboru celu.
Po pierwsze zwracam uwagę na bezpieczeństwo w ogólnym rozumieniu,
wymyślamy cel i sprawdzamy wszelakie wiadomości społeczno polityczne w sieci.
Kiepsko jechać do kraju gdzie zaraz może się zacząć wojna domowa albo właśnie przeszło tsunami czy ma wybuchnąć wulkan.
Druga rzecz, to zagrożenie chorobami. Jeżeli trzeba się na coś zaszczepić trzeba to zrobić wcześniej, czasem pół roku wcześniej, sprawdźcie to.
Trzecie to konieczność (bądź brak konieczności) zorganizowania wizy i sprawdenie ile ważności musi mieć nasz paszport.
Sprawdzamy też czy w czasie naszego planowanego pobytu nie będzie jakiegoś dużego święta mogącego zakłócić podróż (ramadan i wszystko zamknięte) albo ją ubarwić (karnawał w Rio).
Jak już to posprawdzamy powyższe to szukamy przewodników (albo w trakcie).
Stare przewodniki mają stare - nieaktualne informacje.
Zanim je kupimy TRZEBA je przejrzeć w księgarni pod kątem treści.
Zawsze lepsze i nowsze są te w oryginale.
Dla niektórych smutna prawda - jak chcemy podróżować trzeba znać jakiś język i to nie zawsze rosyjski.
Jak wybierzemy to kupujemy.
Jak wiecie, że wydacie dwa/trzy tysiące za bilet lotniczy to stówa za przewodnik, który przekona nas czy w ogóle chcemy tam jechać i kupować te bilety jest warta wydania.
Jakby co na Lonely-planet można kupić przewodnik "na strony" w pdf-ach.
Mając przewodnik planujemy "luźno" naszą podróż.
Wybieramy miejsca które musimy zobaczyć i te które możemy ignorując te, które nie są dla nas interesujące.
Kupujemy mapę - nie musi to być super atlas, na miejscu i tak kupimy dużo lepszą mapę za grosze.
Zaznaczamy te miejsca jak wyżej i próbujemy zaplanować trasę na zasadzie:
dzień tu, dwa dni tam itd. chodzi o wybranie kolejności.
Następnie w przewodnikach i na sieci szukamy połączeń między tymi miejscami, które wybraliśmy.
Wszelakich połączeń - może się zdażyć, że najtańszy bilet lotniczy spowoduje, że wylądujemy daleko od miejsca naszych planów, czyli przewrócimy plan do góry nogami.
Sprawdzamy jaka pogoda będzie w miesiącu, w którym chcemy dotrzeć na miejsce - pora deszczowa to nie zawsze najlepszy moment.
Staramy się dobrać sprzęt (kuchenka, namiot, śpiwór, odpowiednie ciuchy itd)
Szukamy biletów lotniczych i po podjęciu decyzji kupujemy.
Po zakupie biletów sprawdzamy ponownie naszą trasę.
Jak jedziecie dwu-trzy osobowo - nie potrzeba żadnej rezerwacji w hostelach, jak grupa jest większa - gorzej - trzeba zarezerwować noclegi przekonując, że nie wyślecie swojego numeru karty kredytowej mailem (to czasem jest skomplikowane, ale do zrobienia).
A jak powyższe jest zrobione (i tak pewnie zapomniałem o wielu rzeczach) to czekamy na wakacje :)

wtorek, 27 grudnia 2011

Przygotowanie ciuchów na wyjazd

Są ludzie, którzy specjalnie na wyjazd kupują sobie ciuchy i nowe zabierają w podróż.
To nie jest dobry pomysł.
Nie mówię, że trzeba brać stare ubrania, ale przed wyjazdem należy kilka razy założyć i ponosić koszulę, polar, kurtkę czy spodnie.
O butach nie wspomnę - nagminne jest kupowanie górskich butów specjalnie na wyjazd to całkowite nieporozumienie dla naszych stóp.
Ubrania trzeba trochę ponosić, żeby zweryfikować jak się w nich czujemy, czy wszystko jest OK, czy kieszenie są tam gdzie trzeba, czy nic nie uwiera.
Może się okazać, że cudownie wyglądająca kurtka fałduje się na ramionach pod plecakiem i uwiera, do tego nie przepuszcza powietrza i się w niej pocimy - mamy mokre plecy albo spodnie obcierają.
Lepiej jak to wiemy przed wyjazdem i wybierzemy inną opcję, niż ma się to okazać w podróży.

Przykłady:
Ja już chodzę w "nowych" butach, które chcę zabrać na wyjazd w lato, nie będzie niespodzianek.
Zmieniłem sznurówki na dobrze dobrane (długość) i takie, które same się nie rozwiązują - polecam cienką linkę.

sobota, 24 grudnia 2011

Woda i napoje daleko od domu

Raz pisałem na blogu o oczyszczaniu wody, ale dobry temat warto rozszerzyć.
Na wyjazdach poza Europę w cieplejsze klimaty, bardzo uważajmy na wodę.

Potrafi w niej pływać dużo stworzeń, z którymi nie warto się bliżej zapoznawać.
Sprawa jest prosta - wystarczy przegotować albo kupić wodę zamkniętą (sprawdzajcie, bo potrafią do firmowej butelki nalać kranówy i podać otwartą).
Lód w wodzie to coś w czym taka ameba przeżyje...
Całkiem prostym środkiem czyszczenia wody jest alkohol.
w drinkach czy piwie raczej nic nie przeżyje - taką prostą prawdę wyznawali nasi przodkowie pijąc słabe piwo w ilościach hurtowych.
Nie zachęcam do picia alkoholu - jak ktoś chce i musi się nawalić, lepiej jakby to zrobi w domu, szkoda wyjazdu.
Ale małe ilości nikomu nie zaszkodzą a wino czy piwo do obiadu to czasem dobry pomysł.
Zanim kupicie butelkę wody na lotnisku dwa razy sprawdźcie cenę.
Zdażyło nam się "prawie" kupić (oddaliśmy) butelkę 0.25l wody za 15$.
Jeżeli chodzi o napoje gazowane, to wprawdzie wolniej się w nich rozwijają bakterie, ale nie wymierają.
Pamiętam, jak była afera bo gdzieś w Europie znaleźli bakterie Coli w Coli.
Jak się da pijcie herbatę, lepiej nawadnia.

czwartek, 22 grudnia 2011

Języki w podróży

Jadąc w daleką podróż, oczywiste jest, że jak nie znamy jakiegoś komunikatywnego języka - będzie ciężko.
Najwygodniejszy jest angielski a w Ameryce Południowej hiszpański, w Azji dodatkowo przydaje się w niektórych miejscach rosyjski.
I tak nie nauczymy się przed podróżą miejscowego narzecza indian, także nie szalejmy.
Ale w nieznanym nam języku warto przed wyjazdem przetrenować zwroty w stylu:
"przepraszam jak dotrzeć na lotnisko ?" czy "ile płacę ?" i wiedzieć co mogą nam odpowiedzieć, bo samo pytanie to trochę mało, jak nie zrozumiemy odpowiedzi.

Dobra rada z praktyki  - jak próbujemy dogadać się z tambylcem w łamanym angielskim (albo nawet perfekcyjnym) , którego on kompletnie nie zna, przejdźmy na nasz ojczysty język polski.
W naszym języku mamy naturalną mimikę i machanie rękami, w wielu przypadkach "na migi" dogadamy się lepiej, bo jak tambylec rozpozna angielski, będzie też próbował go łamać i do jego machania rękami dołączy się frustracja.
A jak usłyszy polski i zrozumie, że i tak nic nie skuma - będzie bardziej naturalny i nam to pomoże.

Jak celem naszej wizyty jest kraj słowiański a tambylec po angielsku ni w ząb - tym bardziej mówmy po polsku.

W całej północnej europie plus Niemcy - wiekszość ludzi mówi wystarczającym angielskim.
We Francji można próbować ale czasem ciężko.
We Włoszech i Hiszpanii jakoś dają radę chociaż czasem jest śmiesznie.
Ameryka jako całość - angielski i hiszpański, w Brazylii, która jest portugalsko-języczna też się da dogadać.
Azja - prosty wybór - kraje postsowieckie i Chiny - rosyjski, postangielskie - angielski.
Afryka - najlepszy jest chyba francuski a angielski na południu.
Tak czy inaczej jakoś trzeba się dogadać.

środa, 21 grudnia 2011

Dlaczego harcerze wywijają skarpetki na buty

Obecnie stosują specjalne wywijki i bardziej jest to związane z tradycyjnym wyglądem harcerza ale pomysł ma bardzo duże uzasadnienie praktyczne.
Wilgoć, która może się pojawić w butach jest zasysana przez materiał.
Jak knot lampy naftowej zasysa naftę, tak wilgoć wędruje do góry po skarpetce a następnie paruje z wywiniętych skarpet.
Takim prostym sposobem zapewniamy sobie prosty sposób na wentylację stopy.
Wygodnie jest mieć na sobie dwie pary skarpet - cienkie wewnętrzne i grube zewnętrzne.
Stopa mniej się poci i dodatkowo jest większe przełożenie między stopą a butem i lepszy kontakt z górną krawędzią buta.
W efekcie mniejsze szanse na obtarcie stopy i łydki.

Zdjęcie nie moje, mało adekwatne, ale fajne.

wtorek, 20 grudnia 2011

Geocaching

Geocaching jako sposób na zwiedzanie.

Dlaczego piszę tu o geocachingu ?
To naprawdę fajny sposób na zwiedzanie i nie tylko na zwiedzanie odległych miejsc ale również własnego miasta.
Geocaching to zabawa, która polega na znajdowaniu skrytek ukrytych przez innych.
Każda taka skrytka zawiera bardzo fajny (zależnie od tworzącego) opis historii związanej z miejscem ukrycia skrytki.
Można się bardzo dużo nauczyć i dowiedzieć "od miejscowych".
Można trafić w ciekawe miejsca o których jeszcze nikt nie napisał w przewodnikach.
Polecam www.geocaching.pl
GPS się przydaje, ale nie jest niezbędny - jest mapa.
Zdjęcie - pojemnik - cache w Nashua - USA

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Stuptuty

Dla niezorientowanych stuptuty to takie ochraniacze na buty i dół spodni.
Większość używa ich na śniegu, aby śnieg nie wpadał w buty.
Ale stuptuty świetnie się sprawdzają w zupełnie innych środowiskach i temperaturach.
Jak jest błoto, nie brudzą nam się spodnie i to nie tylko jak łazimy po krzakach i bagnach, ale również po zwykłej drodze.
Jak leje deszcz, woda z peleryny ląduje na stuptutach.
Sznurówki na mrozie są rozwiązywalne.
Jak się przedzieramy przez krzaki, kolce nie wbijają się powyżej buta i poniżej spodni.
Na pustyni kurz nie wpada w buty.
a na postoju, zawsze można na nich usiąść.
Można sobie kupić zawodowe stuptuty z Goretexu, ale równie dobrze można je uszyć z ortalionu, albo wykorzystać po obszyciu stare rękawy od kurtki.
Jeżeli planujemy sobie takie uszyć, to wbrew pozorom, lepsze są takie ze zwykłego materiału niż z nieprzepuszczalnego ortalionu, bo nie skrapla się wilgoć parująca z buta.

niedziela, 18 grudnia 2011

Ciuchy w plecaku

Raczej nigdy nie należałem do tych, którzy mieli poukładane równo ciuchy w plecaku.
Wobec tego pomysł pakowania rzeczy w reklamówki, nie przemawiał do mnie.
Kiedyś wpadłem na pomysł pakowania rzeczy w stare worki po śpiworach i tak już zostało.
Obecnie można kupić specjalne worki na rzeczy, mają podstawę z siatki, ale tego typu wynalazek jest bez sensu, bo jak nam plecak zamoknie, to są większe szanse na zamoczenie ciuchów.
Ktoś powie, że są pokrowce od deszczu - te żółte.
Zawsze je zostawiałem w domu, wychodząc z założenia, że skoro plecak to kordura, to mu wystarczy i nie potrzeba specjalnej ochronki.
Ostatnio, raczej zabieram taki pokrowiec, bo się na tym wygodnie siada i rozkłada rzeczy.
Ale wracając do sedna, worki na śpiwory albo takie na rzeczy, tylko bez dziurek/siatki są praktyczniejsze.
Głównie chodzi o zapach.
Noszę dwa worki:
rzeczy czyste nie przesiąkają innymi zapachami i zakładasz rzeczy czyste i pachnące,
rzeczy brudne - nie rozpowszechniają swoich niezbyt ładnych zapachów i prosto je wyciągnąć, jak planujemy pranie, a pranie jest fajnie zaplanować, jeżeli właśnie zwiedzasz jakieś miasto, rano oddajesz rzeczy do pralni a wieczorem możesz je odebrać suche i pachnące.
Obrazek - Peru - Lima nocą 2008

czwartek, 15 grudnia 2011

GPS na wyjazdach

To, że GPS jest przydatną zabawką na wyjazdy po kraju nie ulega wątpliwości.
Oczywiście pod warunkiem, że mamy w nim dobrą mapę.
Ale trochę inaczej jest poza Polską, bo mapy są drogie i nie zawsze dostępne.
Pierwszy raz na dalszy wyjazd (Patagonia) zabraliśmy GPS-a 11 lat temu.
Głównie wykorzystywaliśmy go w sposób obecnie chyba niestandardowy, ale taki, do którego na początku system GPS wymyślono.


GPS służy nie do pokazania adresu i dojazdu, ale do pokazania współrzędnych geograficznych i sprawdzenia na mapie, gdzie właściwie jesteśmy.
Dobra mapa to podstawa, mam powieszoną na ścianie mapę, którą drukowali nam w biurze geodezyjnym w Ushuaii, te "dla turystów" pokazywały coś w rodzaju najbliższej knajpy.
Teraz jest trochę lepiej.
Z uwagi na dostępność tanich map, kupiłem Garmina.
Brzmi to abstrakcyjnie, ale wbrew pozorom to prawda.
Jeżeli chodzi o Polskę, mamy rewelacyjną mapę, aktualizowaną co tydzień, dostępną na
mapa.ump.waw.pl.

Mapy świata są dostępne m.in. z mapcenter.cgpsmapper.com,

Albo z downloads.cloudmade.com

Jest tego jeszcze trochę, a jak nie ma, zawsze zostaje mapa papierowa.

środa, 14 grudnia 2011

Suchary

Naszło mnie na zrobienie sucharów turystycznych, takich hardcorowych.
Znalazłem w sieci przepis na puszczanstwo.blogspot.com
o taki:
1kg mąki
100g masła bądź margaryny ( najlepiej o zawartości tłuszczu w granicach 80%)
2 proszki do pieczenia (30g)
1-2 łyżeczka soli
2-4 łyżeczki cukru


i jak to ja - całkiem go zmieniłem dodając słoik miodu i pestki słonecznika (obrane).
Dałem dwa razy mniej proszku do pieczenia i nie dałem cukru.
Jak się okazało - wyszły rewelacyjne ciastka, urosły radośnie na takiej ilości proszku.
Coś w rodzaju chleba z posmakiem miodu.
Suszą się w piekarniku.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Jaki plecak wyjazdowy

Temat może być na czasie w przeddzień wyjazdów zimowych.
Jak wybrać plecak na wyjazd i na co zwrócić uwagę.
1. Lepiej jak plecak jest większy i pusty, niż jak jest za mały i nic nam się nie mieści.
Ja wybieram 60l.
2. Musi być oddzielny dostęp do dolnej komory, tam trzymamy m.in. śpiwór i fajnie mieć do niego szybki dostęp.
3. Dobry system nośny z szerokim i dobrze regulowanym pasem biodrowym (i piersiowym), czym więcej możliwości regulacji tym lepiej go dostosujemy do naszej sylwetki i ubrania.
4. Klapa powinna być regulowana i odczepiana, abyśmy mogli niezależnie od zapełnienia plecaka dobrze ją zapiąć i mieć dostęp do kieszeni w klapie.
5. Klapa powinna mieć kieszeń z zewnątrz na suwak, trzymamy tam np. chusteczki do nosa albo scyzoryk.
6. Klapa powinna mieć kieszeń wewnątrz - np. na dokumenty.
7. Duży komin - zawsze tam można coś dopchnąć
8. Czym więcej możliwości przytroczenia różnych rzeczy tym lepiej.

Dodatkowe zależne od własnego widzimisie.
Są plecaki z dostępem jak do walizki - mi się nie sprawdził - powoduje, że rano upakowanie rzeczy na szybko zajmuje dużo czasu.
Fajnie mieć kieszenie kompresyjne, można tam powrzucać rzeczy, które powinny być łatwo dostępne, np. kosmetyczkę.
Fajnie jak są siatkowe kieszenie po bokach, na butelkę z piciem
System hydracyjny - jak ktoś używa - ja nie używam.
Kieszonki na elektronikę z wyprowadzeniem słuchawek są zbędne, i tak nie będziecie nosić telefonu czy mp3 w głównym plecaku.
Patenty osłaniające paski są do niczego - zdecydowanie należy uszyć sobie lub kupić duży worek na plecak do samolotu, żeby wam pasków nie porwali na lotnisku (też się zdarzyło).
Osłona przeciwdeszczowa jest fajna - można na niej usiąść na postoju, albo rozłożyć rzeczy, dodatkowo jest żarówiasta czyli widoczna, co w sytuacjach ekstremalnych może mieć znaczenie.

I to chyba tyle

sobota, 10 grudnia 2011

Termos

Kilka dni temu jechałem (jak mi się dość często zdarza) w "trasę" samochodem.
i z uwagi na pogodę, która nie była zachęcająca, wymyśliłem, że zrobię sobie herbatę do termosu.
Pamiętacie rodzinne wycieczki i herbatę z termosu "z przed lat" ?
smak się nie zmienił, nadal ogrzewa.


Jak widać na załączonym obrazku używam sprzętów znanych turystycznych marek. :)

czwartek, 8 grudnia 2011

Warto zabrać idiotkę


(obrazek na licencji wikimedia commons)

Jadąc w dalekie kraje, z reguły zabieramy najlepszy z posiadanych aparat fotograficzny.
(Ten post jest właściwie dla posiadaczy lustrzanek).
Chcemy uzyskać jak najlepszą jakość zdjęć na miarę własnych zdolności.
A ja twierdzę, że należy dodatkowo zabrać idiotkę.
Po co ?
W niektórych miejscach strach wyjąć prawdziwy aparat, bo tambylcy mogą wykazać się pomysłowością i za pomocą chwili strachu zorganizować sobie emeryturę.
W takich sytuacjach warto robić zdjęcia idiotką.

PS.Możliwe, że nie jestem nowoczesny, ale uważam, że telefon komórkowy służy do dzwonienia i nie posiada obiektywu.

środa, 7 grudnia 2011

Namiot, mocowanie odciągów do szpilek

Stawiając namiot, o szpilki z reguły zaczepiamy przygotowane przez producenta pętelki i zaciągamy "takie plastikowe coś".
Efektem zwykle jest obluzowywanie się linek po dłuższej chwili.
To co robię od lat, to zignorowanie tych pętelek, zawiązanie wyblinki (taki węzeł) na szpilce i dopiero wtedy wbicie szpilki przy okazji naciągając namiot.
Jakoś tak bardziej się sprawdza i nie luzuje się.
Wyblinka jest bardzo samozaciskowa i uważajcie co nią wiążecie, bo może się nie dać rozwiązać.
W przypadku szpilek namiotowych, po prosty ściągam ją przez dół szpilki.

Dla zainteresowanych instrukcja wiązania w linku.
Przy odpowiedniej praktyce, wiązanie drugim pokazanym sposobem jest "niewidoczne dla otoczenia".
mój syn się wypowiedział: " Tata bierze linkę i nagle ma węzeł"

LINK - jak zawiązać wyblinkę

wtorek, 6 grudnia 2011

Popielniczka

Jestem uzależniony od nikotyny, czyli mówiąc kolokwialnie palę papierosy.
Dodatkowo wkurza mnie jako palacza, wyrzucanie niedopałków za siebie.
Urazu nabrałem patrząc jak w Irlandii i UK tambylcy każdy śmieć wyrzucają na ulicę.
W dawniejszych czasach pod żaglami najbardziej sprawdzała się pusta butelka po Frugo, bo można to zakręcić, ale idąc z plecakiem trochę bez sensu nosić dodatkowy szklany element.
Bardzo dobrym patentem dla takich niepoprawnych jak ja, jest mała turystyczna, zamykana szczelnie popielniczka.
Sprawdziła się wielokrotnie. Zawsze to lepsze niż trzymać niedopałki luzem w kieszeni spodni, a czasem tak bywało.


W moim modelu wyrwałem podstawkę pod papierosa, bo zajmuje zbyt dużo miejsca.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Wyjazdy z dzieckiem

Wiele osób marudzi, że z dzieckiem nie da się podróżować w ciekawe miejsca i zwalając wszystko na niewinną istotkę jadą do hotelu "all inclusive" nudząc sie koszmarnie zamiast trochę odpocząć.

Nasze dziecko po raz pierwszy spało pod namiotem jak miało dwa miesiące, następnie jak miał trzy miesiące popłynął pod żagle - łajba bujała, jedzenie dostarczane bezpośrednio przez mamusię, pieluchy jednorazowe a do kąpieli napompowałem ponton i nagrzałem wody.
Jasne, że nie mówimy o "prawdziwych wyprawach" do 10-go roku życia, ale taki objazd po Norwegii czy Irlandii z namiotem - czemu nie.
Albo Camperem po Australii (takie nudne - z dzieckiem..)
Obecnie jako osobnik potrafiący udźwignąć swój plecak całkowicie kwalifikuje się na "prawdziwe wyprawy" czyli pojechał z nami w Andy.

FB

zrobiłem równolegle bloga na FB - te same posty

niedziela, 4 grudnia 2011

Okulary Przeciwsłoneczne

Okulary przeciwsłoneczne są oczywiście potrzebne na wyprawach aby chronić oczy przed słońcem.
Nic bardziej oczywistego, w końcu chcemy lepiej widzieć a jak lepiej widzimy, możemy zrobić lepsze zdjęcia i mniej męczymy oczy.
Ale jest jeszcze jeden aspekt, myślę, że również bardzo istotny.
Okulary powodują, że nie widać naszych oczu, jest to szczególnie przydatne w obcym mieście w szemranej okolicy.




Nikt nie powie "Czego się gapisz ?" bo nie widzi, że spojrzałeś.
W dalszych podróżach z przypadkowego spojrzenia może wyniknąć nieprzyjemna sytuacja, bo przy takiej postawie "oponenta" najlepiej jest być szczerym nie na darmo mówią, że oczy są zwierciadłem duszy.
I co masz powiedzieć na bliskim wschodzie ?
Że nawet nie wiedziałeś, że to opatulone coś to jego kobieta ?
Albo, że podobnego stwora widziałeś grając w Oblivion ?
Spuszczasz oczy i zaczynasz się tłumaczyć.
DUŻO wygodniej nie powodować takiej sytuacji nosząc ciemne okulary.

Do okularów przymocowałem gumkę, tak aby można je było nosić krótko na szyi.
Nie plączą się z paskiem piersiowym plecaka i nie przeszkadzają w używaniu lustrzanki.


Dodatkowe elementy w przypadku SHTF. bardziej pasujące do bloga kolegi:
http://domowy-survival.pl/

Nie na darmo ciemne okulary nosi policja i wojsko.
Okulary oddzielają naszą przestrzeń od otoczenia, dzięki temu wbrew pozorom jesteśmy bezpieczniejsi.
Nawet w swoim własnym mieście.
W przypadku, gdy w około dzieje się coś niedobrego prostym założeniem ciemnych okularów stajesz się bardziej anonimowy i mniej podatny na zaczepki.

sobota, 3 grudnia 2011

Kapelusz

Tyle lat noszę na wyjazdach kapelusz, że mam wrażenie, jakbym chciał pisać oczywistości.
Jasne, że dobrze mieć coś na głowie jak świeci słońce, ale kapelusz spełnia kilka dodatkowych funkcji.




Funkcja pierwsza - własny cień przy robieniu zdjęć.
Od paru lat używam polaryzujących okularów i jest problem z widocznością ekranu aparatu.
Co nie zmienia faktu, że zdjęcia głównie robię lustrzanką i te okulary trzeba zdjąć a wtedy bez kapelusza świeci.
Funkcja druga - wieczorna - może to subiektywne wrażenie, ale jak mam kapelusz to komary mniej latają dookoła głowy.
Funkcja trzecia - mogę się zdrzemnąć w samolocie/ autobusie - kapelusz założony na twarz skutecznie odcina od świata.
Funkcja czwarta - osłania szyję przed słońcem a w innych warunkach drobny deszcz nie pada w twarz.
Jest jeszcze wiele innych funkcjonalności jak choćby nabranie wody ze strumyka ale to powyższe są głównymi powodami używania przeze mnie kapelusza.

wtorek, 29 listopada 2011

Hamak

Miesiąc temu wymyśliłem sposób na zmniejszenie ciężaru namiotu.
Czyli tytułowy hamak i płachta opisana już na blogu.
Idąc za ciosem zakupiłem takie coś (razy dwa, bo drugi dla małżonki):

Cudo jest z moskitierą.
Zamysł jest prosty, zamiast nosić karimatę i namiot, bierzemy hamaki i płachtę.
Docelowy obóz będzie wyglądał następująco:
znajdujemy trzy drzewa i między nimi rozwieszamy linę (w trójkąt).
do liny za pomocą pasków do wspinaczkowych ekspresów wieszamy hamaki.
chodzi o to, aby przyczep hamaka był do liny a nie do drzewa.
Aby woda z drzewa nie spływała nam do hamaka.
Na linach rozwieszamy płachtę (dlatego hamak na paskach)

Został nam jeden bok trójkąta bez hamaka - idealne miejsce pod dachem na gotowanie.
Przetestuję na wiosnę, bo jakoś mi teraz za zimno na takie doświadczenia.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Lampion

Zwykle oświetlamy świat przed namiotem za pomocą świeczki.
Trochę wiało, i trzeba było osłonić płomień.
Obciąłem plastikową butelkę i jej spód robił za osłonkę.
Dzień później pomyślałem, że fajnie byłoby to gdzieś zawiesić i tak właśnie ze sznurka i butelki po Coli powstał lampion.

Śliczny nie jest, ale w nocy tego nie widać i BARDZO zyskuje.

czwartek, 28 lipca 2011

Rozpalanie ognia patykami

Zastanawialiście się jak rozpalić ogień bez zapałek/zapalniczki i innych takich ?
Wbrew pozorom, nie wymaga to siły, ważny jest sposób.
Potrzebujemy w lesie trzech rzeczy:
Noża
kawałka sznurka
i łyżki ;)
Jak się pewnie domyślacie będziemy trzeć drewnem o drewno.
Zaczynamy od tego, że znajdujemy kawałek drewna lub wycinamy z grubszego badyla coś na kształt deseczki.
Następnie wycinamy z boku dziurę w kstałcie jak na poniższych rysunkach

Ważne jest, żeby było szerzej z dołu.
do tego potrzebujemy jeszcze dwa proste patyki, niezbyt długie.
z jednego z nich robimy rodzaj łuku za pomocą sznurka.
nie musi być zbytnio napięty.
Drugi delikatnie ostrzymy z jednej strony a z drugiej staramy się zaokrąglić.
Teraz tak:
Płaski kawałek kładziemy na suchej ziemi i w szczelinę wkładamy podpałkę.
(był post o podpałce)
Tak jak narysowałem kropkę, stawiamy pionowo kijek.
Okręcamy go "cięciwą" łuku.
Ruszając łukiem, powodujemy, że patyk zachowuje się jak wiertło.
I tu dochodzi element p.t. łyżka.
Zobaczcie:


31.07.2011
A teraz praktyka - próby w terenie z użyciem drewna sosnowego wykazały znaczne podgrzanie próbujących.
innych efektów nie było, ale będą podejmowane następne próby z innym rodzajem drewna.

niedziela, 24 lipca 2011

Dodatkowa apteczka jako przechowalnia kabelków

Na większość wyjazdów potrzebuję zabrać jakieś kabelki, zasilacze, przejściówki i ładowarki.
Z reguły mam ładowarkę do baterii aparatu fotograficznego i ładowarkę do baterii paluszków potrzebnych do GPS-a.
Czasem biorę mały komputer, przydał się, jak mi zgubili bagaż w Hong Kongu.
Powyższe nie dlatego, że jestem uzależniony od kompa, ale głównie aby zrzucić zdjęcia i filmy zwalniając karty pamięci. albo mam na nim mapy do GPS-a.
Apteczki turystyczne mają duże ilości przegródek, gdzie bardzo ładnie mieszczą się powyższe kabelki i ładowarki, wchodzi również zewnętrzny dysk.
konstrukcja wymusza porządkowanie i nic się nie plącze.
Oczywiście zawsze bierzemy normalną apteczkę a tę dodatkową na kabelki oznaczyłem, żeby się nie myliła.

czwartek, 21 lipca 2011

Namiot

Mamy cztery namioty, brzmi to dramatycznie, ale tak jakoś wyszło w praniu.
Natomiast z tych czterech dwa są docelowe i nagminnie używane.

Do wyjazdów samochodowych jest Quechua 3-osobowa rozstawiana natychmiast, zajmuje za dużo miejsca jako namiot do noszenia, ale do wożenia nie widziałem nic lepszego.
Kiedyś rozstawiłem ją na asfalcie w Norwegii i też było dobrze.
Przetrwała kilka silnych burz bez wilgoci w środku.
Polecam model Air, ma więcej wlotów powietrza, które jakby było za zimno - przymykamy.
W kwietniu się sprawdziła.

Do wyjazdów plecakowych, jest górska wyprawówka.

To co chciałem napisać, to dodatkowe kryteria wyboru namiotu poza ciężarem i funkcjonalnością.

1. Namiot powinien mieć zewnętrznie w stosunku do tropiku poprowadzone rurki.

Chodzi o to, aby na rozstawiając go na deszczu, najpierw rozstawić tropik i nie moczyć sypialni.
A w przypadku zwijania - najpierw zapakować wszystko pod tropikiem "na sucho" a na końcu zwijać tropik.

Jeżeli rurki są pod tropikiem, w przypadku nieciekawej pogody, stawiacie sypialnie na deszczu a potem przykrywacie to mokre tropikiem... i czekacie aż wyschnie - bez sensu.

2. Namiot powinien mieć chlapy śniegowe.

Nie chodzi o to, żeby zaraz stawiać namiot w śniegu (czemu nie).

W przypadku nawałnicy, woda odbita od ziemi nie zacina do środka i można ją prosto odprowadzić.
Wielokrotnie się sprawdziło.

środa, 20 lipca 2011

Płachta biwakowa

Chyba rok temu a może i dawniej, kupiłem
płachtę turystyczną.
Taki kwadratowy kawał tropiku z dwoma masztami.
Bardzo się sprawdził.
Standardowo używamy tego jako dodatkowy przedsionek przed namiotem (rozstawienie 10 minut z dokładnością do ilości drzew w okolicy).
Rozstawiam to tak, aby zasłaniało jak największą powierzchnie.
Jak się da to bez masztów, pomiędzy drzewami, a jak z masztami - to stawiam je z jednego boku.
Zupełnie inaczej niż sugerują producenci (patrz obrazek).
Maszty zabieram na wypady samochodowe, waga masztów nie robi różnicy.
Na ostatniej wyprawie w Patagonii jako masztów używaliśmy kijków trekkingowych.
Płachta zasłania słońce jak jest gorąco i chroni przed deszczem jak pada.
Zdarzyło mi się kompać pod wodą spływającą z płachty.
Fajny wynalazek - bez masztów ok. 500g

niedziela, 17 lipca 2011

Jeszcze o kubku

Kubek nie parzy w usta, jak przylepimy do krawędzi kawałek plasterka.

Butelka i kubek

Obrazek chyba najwięcej powie

Jakby co to kółko od kubka można sznurkiem albo gumką przywiązać do butelki.

Kubek po przeróbkach

Standardowy metalowy kubek ma jedną wadę.

Jak się w nim coś zagotuje - ciężko go podnieść bo gorący.
Wobec tego zrobiłem kilka zmian.



Obciąłem ucho z obu stron zostawiając trochę blachy.
Zawinąłem blachę w obu miejscach.
Przeciągnąłem kółko do kluczy u góry a potem przez to kółko i dół, przeciągnąłem łańcuszek kulkowy, gdzieś się przyplątał - chodziło o coś niepalnego.

A właściwie po co ?
teraz możemy przeciągnąć patyk w kształcie małej procy, jak się za bardzo nadpali, to zrobimy drugi.
Przez kółko nie przejdzie "proca" a łańcuszek powoduje, że konstrukcja jest stabilna.

Kompot bez podtekstów

Jadnym z najlepszych napoi energetycznych na szlaku jest kompot.
Taki zwykły owocowy.
Jak już zjedliśmy obiad, postawiliśmy namioty, woda nie jest problemem i jeszcze trafiły się po drodze jakieś owoce, warto nagotować kompotu i po wystygnięciu napełnić butelki na dzień następny.
Na pewno ma jakieś witaminy, na pewno nawadnia gorzej niż woda i pewnie pić się po nim chce jak po kupowanych napojach, ale jest smaczny i dostarcza energii.
Jakby był potrzebny lejek - tniemy butelkę po napoju i mamy.

środa, 13 lipca 2011

Klej termiczny

Nigdy nie zabierałem kleju na wyjazdy, była szansa, że się rozleje a wychodziłem z założenia, że jakby był potrzebny to coś wymyślę, do momentu gdy nie odkryłem kleju w laskach.

Można kupić klej do pistoletu jak np. na obrazku. Pistolet jest zbędny.
Podgrzewamy nad ogniem końcówkę patyczka i smarujemy to co chcemy skleić (np. dno pontonu, materac) przyciskamy kawałkiem szmatki czy co tam mamy i czekamy aż wystygnie.
Na wyprawy biorę pół pałeczki - kompletnie nie zajmuje miejsca a potrafi czasem rozwiązać problem.

Długość noża

Temat może drażliwy ;) ale istotny.
Większość facetów ma tendencję jeszcze z dzieciństwa na bazie Rambo do zakupu zbyt długich noży.
Producenci też nie ułatwiają sprawy.
Patrząc na ofertę noży na świecie, najczęściej dostępne są noże (najbardziej popularne) o ostrzu do 8 cm w przypadku składanych i powyżej 13-14 cm w przypadku narzędzi z głownią stałą.
Nożem do 8 cm można otworzyć puszkę, przeciąć linkę, posmarować chleb masłem ale już pokrojenie bochenka chleba sprawia niektórym problem.
Noże powyżej 13 cm są z reguły za grube do pokrojenia pomidora.
Szukałem czegoś pośredniego - 12 cm.
Najbardziej uniwersalny okazał się Opinel nr.12, da się naostrzyć na brzytwę i da się nim pokroić chleb.
Niezależnie od powyższego życie pokazuje, że na wyprawie najlepiej mieć trzy ostrza (na grupę - niekoniecznie na osobę)
  • małe do drobnych robót np. wyrzeźbienie końcówki do podwieszenia garnka.
    Może być częścią multitool-a
  • duże - zamiast siekiery - macheta jest dobra na tropiki a na nasz klimat 20-30 cm ostrza jest optymalną długością.
  • spożywcze wg opisu jak na początku postu - 12 cm
O konstrukcji noża jeszcze napiszę

poniedziałek, 11 lipca 2011

Osełka

Ponieważ nóż musi być ostry (te dwa słowa są w/g mnie synonimami, bo jak nie jest ostry to właściwie do czego jest ?) czasem trzeba go naostrzyć.
(ale jestem odkrywczy)
Najprostszą i wystarczająco profesjonalną osełką do noża jest klocek drewna i różne grubości papieru ściernego.
Lepszy od klocka jest "profesjonalny" klocek z zaczepami na papier i gumową podkładką.
Przy nowym nożu, a każdy nowy nóż ma z założenia zepsute ostrze małym rantem, zaczynamy od papieru 80 potem 120 potem 240 i wodny 1000/2000 do zrobienia lustra.
Zresztą nie jest to technologia rakietowa, ludzie ostrzą noże od ponad dwóch tysięcy lat (przynajmniej te metalowe).
Ilość instrukcji ostrzenia noża w sieci jest tak duża, tak bezsensowna i zakrawająca na religię że powiem tak:
Duży nóż ostrzymy tak jak chłop ostrzył kosę pocierając osełką o ostrze, mały nóż - tak jak fryzjer ostrzył brzytwę.
Zapomnijcie o maszynkach do ostrzenia noży - niszczą ostrze.

Ewolucja butelki na wodę

Butelka na płyny jest istotnym elementem wyposażenia turysty.
U mnie ewoluowała następująco:
Pierw była butelka z kupioną wodą... jest niestety mało wielorazowa.
Następna była butelka metalowa, żeby zwiększyć wielorazowość

Miała inne wady niż jednorazówka - małe możliwości wyczyszczenia/ wymycia, nie dało się wygodnie napchać śniegu albo wrzucić dużej tabletki isostara czy witaminy C, żeby była jakaś odmiana.










Dorosłem do bidonu

ale ten przepuszczał wodę











Następnym etapem była butelka plastikowa nie posiadająca wad butelki metalowej, typu jak na obrazku.

Wady "poprzednich modeli" skasowane, pojawił się dodatkowy problem, jak z tego pić w czasie jazdy jak trzęsie.








i odkryłem docelową Camelbak-a
naprawdę się opłaca, tańsza niż suma wydana na poprzednie.
Dlaczego docelowa (mam nadzieję że nie tymczasowo)
  • Ma szeroki wlot umożliwiający dobre wyszorowanie, wrzucenie dużej tabletki np. Witamina C
    i łatwo się do niej nalewa płyny czy nabiera śniegu.
  • Ma ustnik otwierany uściskiem zębów co zapobiega rozlewaniu
  • ma w środku rurkę i można pić wlewem do góry - dużo bezpieczniejsze picie w czasie jazdy np. rowerem
  • Ma przyczep i da się zaczepić na karabińczyku albo wciągnąć na drzewo w mokrej bandanie czy spuścić na lince na dno rzeki/ jeziora żeby schłodzić napój
    oczywiście jeżeli rzeka, jezioro jest wystarczająco czyste

Czajnik turystyczny

Przez lata testowaliśmy różne, coraz bardziej nowoczesne (lekkie) czajniki turystyczne.
Na ostatnią wyprawę braliśmy minimum sprzętu (plecak) i z tego względu nie było czajnika.
Świeżo zakupiony garnek okazał się tak dobry do gotowania wody, że idea używania czajnika całkiem upadła a garnek awansował do roli naczynia do gotowania.
Podstawowe zalety - szybciej niż czajnik, radiator na dole, "dzióbek" na górze pojemność ok 1L.
Nie chce mówić jaki - obrazek jest "na podobieństwo".

niedziela, 10 lipca 2011

Filtrowanie wody

Czasem trzeba przefiltrować wodę z rzeki bądź jeziora bo kolor wskazuje na niską przydatność do picia.
Jest kilka sposobów komercyjnych - czytaj: dostępne w sprzedaży filtry np. jak na obrazku:

Jeżeli chcemy przefiltrować wodę mamy dwie możliwości:
  • przecedzić przez bandanę, skarpetkę, chustkę cokolwiek.
    Na bandanie czy chustce na przykład wiążemy supełki na każdym z rogów i tworzy się rodzaj miseczki.
    brzmi prosto ale woda potrafi wylewać się do okoła.
    Najprościej jest obciąć róg torebki foliowej/ siatki na zakupy, aby powstał mały otwór
    włożyć bandanę/chustkę/ cokolwiek szmacianego do torebki od środka
    i mamy ładny filtr do wody.
    Jak ktoś chce "lepsze" filtrowanie - łącznie z oczyszczeniem chemicznym, za chustką wsypujemy bardzo drobno pokawałkowany węgiel drzewny z ogniska
  • druga opcja to filtr komercyjny, ale jest też możliwość zmniejszenia kosztów.
    Kupujemy aktywny wkład do filtra za 10 PLN, tniemy róg reklamówki - wkładamy filtr w dziurę zciągając folię za pomocą gumki.
    tak samo dobre jak filtry za 400 PLN.
    sekret tkwi w gumce - recepturka nie wytrzyma, najlepszy jest przecięty kawałek dętki rowerowej, który może mieć jeszcze 100 innych zastosowań i zrobię o nim jeszcze posta

Tabletki i środki do uzdatniania wody

Jeżeli ktoś interesuje się taką tematyką na pewno zetknął się z tabletkami lub płynami do uzdatniania wody.
Zanim kupicie to cudo sugeruję zapoznać się z instrukcją obsługi.
Jeżeli czytamy instrukcję to z reguły przed użyciem a nie przed kupnem.
Dlaczego to piszę ?
Większość środków (jak nie wszystkie) wymagają odczekania od 45 minut do dwóch godzin aż woda będzie zdatna do picia.
W związku z powyższym uważam, że nie mają one najmniejszego sensu.
Przegotowanie litra wody zajmuje max 15 minut a jak chcemy dla pewności pogotować dłużej - 20 minut - kasujemy wszelkie bakterie i wirusy, które może nam zabić tabletka.
dodatkowo woda nie śmierdzi chlorem jak w przypadku połowy środków.
Po co wydawać pieniądze na chemię jak wystarczy zagotować, zakładam, że garnek i tak macie.
Wrzucenie tabletki uzdatniającej jest dokładnie tym samym co dodanie do wody kropli środka do czyszczenia toalet, tylko jest tańszy.
Zupełnie innym tematem jest odfiltrowanie wody m.in. z jajeczek różnych stworów i chemii, ale tym zajmę się w oddzielnym poście

Zapałki albo zapalniczka ?

Krzesiwo nie zamoknie, nie skończy się (10000 użyć) pytanie brzmi po co nam jeszcze zapałki albo zapalniczka.
Nałogowcy mają swoje zastosowania dla tych urządzeń a dla niepalących "survivalowców typu extreme" mam zadanie:
Zapalcie świeczkę krzesiwem

Podpałka


Do krzesiwa można sobie kupić podpałkę. Podpałka kosztuje ok 14 PLN
Ale Nie widzę sensu
Próbowałem suszyć wióry, proszkować hubę i różne cuda, ale sprawa jest prostsza niż się wydaje
Jeżeli chcecie nosić ze sobą podpałkę - bo taki cel może byc w zakupie czegoś takiego, albo produkcji "na później" - zapomnijcie o tym
Najlepszą podpałką jest wata bawełniana - koszt 11 PLN na pół kilo
albo waciki do znalezienia w łazience
Jak ktoś nie posiada żony - proponuję to pierwsze
Jakbyśmy nie posiadali waty i byli w lesie, najlepiej znaleźć suche, spróchniałe drewno, suchą trawę, puch z ostów czy dmuchawca.
Podpałka musi mieć dwie cechy, żeby działała
Musi być "puchata" i sucha
To drugie dość prosto uzyskać a to pierwsze robimy za pomocą dwóch kamieni lub kawałka kory i kamienia. Teoretycznie struganie daje małe kawałki drewna, ale kluczem jest puchatość, którą uzyskamy rozbijając suchy materiał kamieniem albo w ostateczności rozcierając w rękach.
Czym coś jest bardziej puchate tym prościej.
Jeżeli nie używaliście krzesiwa i myślicie, że to trudne, proponuję spróbować z krzesiwem i wacikiem - pali się od razu.
Krzesiwo jest świetne do zapalania gazu w kuchence turystycznej, nie opalicie sobie włosów na dłoniach co zawsze czyniłem używając zapalniczki i zapałka nie zgaśnie.


Krzesiwo i ostrze


Nie wiem, czy wiecie jak się rozpala ogień krzesiwem. Nie jest to nic skomplikowanego, wymaga tak naprawdę dobrej podpałki o czym napiszę trochę dalej.
Ale tutaj bardziej chciałem się skupić na tym, czym wywołujemy iskrę na krzesiwie.
Jeżeli poszukacie informacji na webie, okazuje się, że "każdy porządny surwiwalowiec" dorabia sobie do krzesiwa kawałek metalu wycięty z brzeszczota.
Powielana opinia jest następująca: " dostarczany kawałek metalu jest słaby a noża szkoda"

Ten element o szkodliwości krzesiwa dla ostrza noża zaciekawił mnie.

Szczególnie że głownia ma dwie strony - tnącą i ... nie tnącą.

Kompletnie nie wiem jaki może być negatywny wpływ krzesiwa na tępą stronę głowni...

Jednocześnie zastanawiam się po co nosić kawałek blaszki jak nóż i tak mamy

Na załączonym obrazku krzesiwo z tym zbędnym kawałkiem blachy, który potrafi zrobić dziurę w kieszeni...