sobota, 27 października 2012

Strona z nożami

Już kilka razy pisałem o nożach
O praktycznej ich długości
Zobaczcie jakie jakie ładne
(Cena trochę mniej ładna, ale zrozumiała)

czwartek, 25 października 2012

Mazury jesienią są piękne

Oczywista oczywistość, ale bardziej chciałem napisać, dlaczego warto pojechać pod namiot po sezonie.
Przede wszystkim mało ludzi, ludzi, którzy hałasują, śmiecą jeżdżą samochodami, quadami i innym tałatajstwem.
Cisza jest świetna, słychać każdą kaczkę, każdego ptaka, wiatr przedzierający się przez konary drzew a wieczorem tylko ognisko gra.
Poszliśmy na grzyby w celach kulinarnych, ale przy okazji natrafiliśmy na świeży trop sarny lub jelenia.
Teoretycznie nie jestem na tyle dobry, żeby po tropach ocenić czego to dokładnie trop, ale ślad był na tyle głęboki, że raczej skłaniałem się do wersji z jeleniem.
Poszliśmy za tropem.
Cicho, spokojnie, po drodze zbierając grzyby i starając się robić jak najmniej hałasu.
Trud się opłacił, to był piękny jeleń, który wyskoczył z krzaków jakieś 100 metrów od nas.
Podążając drugim znalezionym śladem, między drzewami mignęła mi łania.
Mazury jesienią są piękne.

poniedziałek, 22 października 2012

Między innymi kociołek

Ponieważ zainteresowałem się tematem kociołka na ognisko, postanowiłem taki wyprodukować.
Akurat w domu był jakiś stary aluminiowy garnek i nie widziałem powodu na wydawanie kasy w celu nabycia profesjonalnego urządzenia.
Samo wyprodukowanie, to trochę mało, przetestowałem całość, przy okazji testując pomysł na ognisko w wykopanym dołku, podstawkę pod kociołek z gałęzi i samoróbny filtr do wody.
Zacznijmy od kociołka.
Wywierciłem cztery otworki w garnku - po dwie na stronę.
Przez otworki przeciągnąłem dwie pętle z drutu stalowego, które następnie skręciłem.
Zwróćcie uwagę na sposób mocowania - założeniem była konstrukcja taka, aby drut się nie nagrzewał.
Konstrukcja zadziałała dobrze - kociołek można było bezpiecznie przenosić za drut.
Nie był gorący.
Sposób przyczepienia drutu uniemożliwia użycie pokrywki,  ale mając ognisko, energetyczna wydajność urządzenia staje się mniej istotna.



Druga sprawa to stojak.
Stojak wykonałem z trzech gałęzi - dwóch zakończonych "procą" i trzeciego trochę krzywego, jako punkt zawieszenia.
Konstrukcję związałem znalezionym kawałkiem drutu, tak na wszelki wypadek, mimo, że była samonośna.
Sznurek też by się sprawdził.
Założeniem była możliwość przesuwania kociołka nad płomień i trochę dalej, abyśmy mogli sterować stopniem bulgotania.



Ognisko do kociołka jest inne niż standardowe.
Przy standardowym spaliłby się stojak.
Wykopałem dołek, wyłożyłem brzegi patykami i rozpaliłem w nim ognisko.
Ognisko w dołku jest bardzo oszczędne - słabo się pali bo jest taki sobie dostęp powietrza.
Utrzymuje w miarę stałą temperaturę i zużywa mało drewna.
Jak już się ma kociołek, ognisko i stojak, warto by coś do kociołka wrzucić.
Zaczęliśmy od przefiltrowania wody z jeziora samoróbnym filtrem opisanym tu.



Filtr się sprawdził również jako maszynka do wody na herbatę.
W kociołku wylądowały świeżo zebrane podgrzybki i już po paru godzinach było co jeść.
Trochę za dużo pieprzu wpadło ale i tak były świetne.



Podsumowanie:
Filtr do wody - zdecydowanie - TAK.
Gotowanie w kociołku - strasznie upierdliwe.
(chyba, że założeniem gotowania jest zabawa - czyli socjal)
Odpowiednie ognisko grzeje kociołek a nie ludzi, całość operacji trwa strasznie długo.
Trudno manewrować stopniem bulgotania, za bardzo zależne od płomieni.
Dużo wygodniej gotować stawiając na kamieniach.
Możliwe, że profesjonalny stojak z profesjonalnym kociołkiem byłby lepszym rozwiązaniem, ale nie widzę możliwości sterowania ogniem (jak za bardzo bulgocze to kipi).
Poza tym, targanie stalowych prętów nie jest w moim stylu, nawet jak jadą samochodem.
Do zagotowania wody na herbatę zdecydowanie wygodniejsza jest kuchenka, nawet jak jest puszką w której rozpalimy patykami.