środa, 20 marca 2013

Projekt 350km


Koledzy z Survivaltech planują bardzo ciekawy projekt.
Praktycznie każdy dysponujący wolnym czasem, może pokonać na na piechotę 350-cio kilometrowy odcinek wybrzeżem naszego morza.

To co jest innego w tym projekcie, to sposób przenoszenia rzeczy.
Standardowy turysta, na taką wycieczkę zabiera plecak pełen różnych ciekawych rzeczy typu namiot, śpiwór, garnki, kuchenkę, coś do jedzenia....
Właściwie źle napisałem...
Standardowy turysta niestety śpi w hotelach i porusza się samochodem pełnym różnych (załóżmy, że) potrzebnych rzeczy.

Panowie zabiorą sprzęt w reklamówkach, nie biorą plecaków.
Co za tym idzie, wezmą niezbyt dużo tego sprzętu a tak naprawdę tylko niezbędny w tym jedzenie.
Trasa jest prosta:


Termin - 09 kwietnia - 18 kwietnia 2013, czyli blisko.
Turystyka Praktyczna została patronem medialnym projektu.

Jak się uda, na stronie projektu
supertactical.pl

pojawią się relacje w postaci nagrywanych podcastów.
Jak się nie uda - nie pojawią się :)
Na kamerę i akumulatory nie za bardzo jest miejsce.


Notatka prasowa zaproponowana przez Survivaltech:
Marsz wzdłuż Polskiego wybrzeża
Ile to jest 350 km? Da się tyle przejść na własnych nogach? No pewnie że tak. A jakby się za bardzo do tego nie przygotowywać? Wejść do sklepu kupić kilka produktów i wyruszyć na szlak?
Dwóch chłopaków z firmy która zajmuje się na co dzień szkoleniami survivalowymi postanowiło pokazać, że nie trzeba mieć mnóstwo pieniędzy aby przeżyć prawdziwą przygodę w Naszym kraju. Ich marsz został tak zaplanowany, że ekstremalne przygody zostały automatycznie wplecione w scenariusz.
Jak?
Postanowili że przejdą ze Świnoujścia do Helu wyposażeni tylko w to, co zmieści się do zwykłej reklamówki z marketu.
Chcą w ten sposób pokazać że liczy się człowiek, inwencja, siła i charakter a nie ilość gadżetów jakimi się obwiesimy.
Co będą jedli? To co zabiorą.
Co będą pili ? To co znajdą
Gdzie będą spali? Tam gdzie się położą
350 km. Żadnego wsparcia z zewnątrz. Żadnego spania w hotelach. Żadnych zakupów w sklepikach. Marsz, marsz i jeszcze raz marsz.

Trzymam kciuki.