poniedziałek, 22 października 2012

Między innymi kociołek

Ponieważ zainteresowałem się tematem kociołka na ognisko, postanowiłem taki wyprodukować.
Akurat w domu był jakiś stary aluminiowy garnek i nie widziałem powodu na wydawanie kasy w celu nabycia profesjonalnego urządzenia.
Samo wyprodukowanie, to trochę mało, przetestowałem całość, przy okazji testując pomysł na ognisko w wykopanym dołku, podstawkę pod kociołek z gałęzi i samoróbny filtr do wody.
Zacznijmy od kociołka.
Wywierciłem cztery otworki w garnku - po dwie na stronę.
Przez otworki przeciągnąłem dwie pętle z drutu stalowego, które następnie skręciłem.
Zwróćcie uwagę na sposób mocowania - założeniem była konstrukcja taka, aby drut się nie nagrzewał.
Konstrukcja zadziałała dobrze - kociołek można było bezpiecznie przenosić za drut.
Nie był gorący.
Sposób przyczepienia drutu uniemożliwia użycie pokrywki,  ale mając ognisko, energetyczna wydajność urządzenia staje się mniej istotna.



Druga sprawa to stojak.
Stojak wykonałem z trzech gałęzi - dwóch zakończonych "procą" i trzeciego trochę krzywego, jako punkt zawieszenia.
Konstrukcję związałem znalezionym kawałkiem drutu, tak na wszelki wypadek, mimo, że była samonośna.
Sznurek też by się sprawdził.
Założeniem była możliwość przesuwania kociołka nad płomień i trochę dalej, abyśmy mogli sterować stopniem bulgotania.



Ognisko do kociołka jest inne niż standardowe.
Przy standardowym spaliłby się stojak.
Wykopałem dołek, wyłożyłem brzegi patykami i rozpaliłem w nim ognisko.
Ognisko w dołku jest bardzo oszczędne - słabo się pali bo jest taki sobie dostęp powietrza.
Utrzymuje w miarę stałą temperaturę i zużywa mało drewna.
Jak już się ma kociołek, ognisko i stojak, warto by coś do kociołka wrzucić.
Zaczęliśmy od przefiltrowania wody z jeziora samoróbnym filtrem opisanym tu.



Filtr się sprawdził również jako maszynka do wody na herbatę.
W kociołku wylądowały świeżo zebrane podgrzybki i już po paru godzinach było co jeść.
Trochę za dużo pieprzu wpadło ale i tak były świetne.



Podsumowanie:
Filtr do wody - zdecydowanie - TAK.
Gotowanie w kociołku - strasznie upierdliwe.
(chyba, że założeniem gotowania jest zabawa - czyli socjal)
Odpowiednie ognisko grzeje kociołek a nie ludzi, całość operacji trwa strasznie długo.
Trudno manewrować stopniem bulgotania, za bardzo zależne od płomieni.
Dużo wygodniej gotować stawiając na kamieniach.
Możliwe, że profesjonalny stojak z profesjonalnym kociołkiem byłby lepszym rozwiązaniem, ale nie widzę możliwości sterowania ogniem (jak za bardzo bulgocze to kipi).
Poza tym, targanie stalowych prętów nie jest w moim stylu, nawet jak jadą samochodem.
Do zagotowania wody na herbatę zdecydowanie wygodniejsza jest kuchenka, nawet jak jest puszką w której rozpalimy patykami.

4 komentarze:

  1. Preferuję pizdnięcie gara lub menażki bezpośrednio w ognisko :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) pewnie mniej upierdliwe niż w kociołku, ale chciałem się pobawić (jak widać)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jeszcze przydałaby się wersja zimowa, rozpalanie ogniska w śniegu to ponoć nie taka prosta sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasady są takie same jak już w opisanym rozpalaniu
      http://ps1560.blogspot.com/2012/01/rozpalanie-ogniska.html

      różnica to zrobienie platformy z patyków, żeby nam woda z dołu nie zgasiła ognia.
      Jak jest mróz, to prościej się rozpala niż na deszczu, bo drewno jest suche w środku.
      Na posta to trochę za mało..... :)

      Usuń