środa, 13 lipca 2011

Klej termiczny

Nigdy nie zabierałem kleju na wyjazdy, była szansa, że się rozleje a wychodziłem z założenia, że jakby był potrzebny to coś wymyślę, do momentu gdy nie odkryłem kleju w laskach.

Można kupić klej do pistoletu jak np. na obrazku. Pistolet jest zbędny.
Podgrzewamy nad ogniem końcówkę patyczka i smarujemy to co chcemy skleić (np. dno pontonu, materac) przyciskamy kawałkiem szmatki czy co tam mamy i czekamy aż wystygnie.
Na wyprawy biorę pół pałeczki - kompletnie nie zajmuje miejsca a potrafi czasem rozwiązać problem.

Długość noża

Temat może drażliwy ;) ale istotny.
Większość facetów ma tendencję jeszcze z dzieciństwa na bazie Rambo do zakupu zbyt długich noży.
Producenci też nie ułatwiają sprawy.
Patrząc na ofertę noży na świecie, najczęściej dostępne są noże (najbardziej popularne) o ostrzu do 8 cm w przypadku składanych i powyżej 13-14 cm w przypadku narzędzi z głownią stałą.
Nożem do 8 cm można otworzyć puszkę, przeciąć linkę, posmarować chleb masłem ale już pokrojenie bochenka chleba sprawia niektórym problem.
Noże powyżej 13 cm są z reguły za grube do pokrojenia pomidora.
Szukałem czegoś pośredniego - 12 cm.
Najbardziej uniwersalny okazał się Opinel nr.12, da się naostrzyć na brzytwę i da się nim pokroić chleb.
Niezależnie od powyższego życie pokazuje, że na wyprawie najlepiej mieć trzy ostrza (na grupę - niekoniecznie na osobę)
  • małe do drobnych robót np. wyrzeźbienie końcówki do podwieszenia garnka.
    Może być częścią multitool-a
  • duże - zamiast siekiery - macheta jest dobra na tropiki a na nasz klimat 20-30 cm ostrza jest optymalną długością.
  • spożywcze wg opisu jak na początku postu - 12 cm
O konstrukcji noża jeszcze napiszę

poniedziałek, 11 lipca 2011

Osełka

Ponieważ nóż musi być ostry (te dwa słowa są w/g mnie synonimami, bo jak nie jest ostry to właściwie do czego jest ?) czasem trzeba go naostrzyć.
(ale jestem odkrywczy)
Najprostszą i wystarczająco profesjonalną osełką do noża jest klocek drewna i różne grubości papieru ściernego.
Lepszy od klocka jest "profesjonalny" klocek z zaczepami na papier i gumową podkładką.
Przy nowym nożu, a każdy nowy nóż ma z założenia zepsute ostrze małym rantem, zaczynamy od papieru 80 potem 120 potem 240 i wodny 1000/2000 do zrobienia lustra.
Zresztą nie jest to technologia rakietowa, ludzie ostrzą noże od ponad dwóch tysięcy lat (przynajmniej te metalowe).
Ilość instrukcji ostrzenia noża w sieci jest tak duża, tak bezsensowna i zakrawająca na religię że powiem tak:
Duży nóż ostrzymy tak jak chłop ostrzył kosę pocierając osełką o ostrze, mały nóż - tak jak fryzjer ostrzył brzytwę.
Zapomnijcie o maszynkach do ostrzenia noży - niszczą ostrze.

Ewolucja butelki na wodę

Butelka na płyny jest istotnym elementem wyposażenia turysty.
U mnie ewoluowała następująco:
Pierw była butelka z kupioną wodą... jest niestety mało wielorazowa.
Następna była butelka metalowa, żeby zwiększyć wielorazowość

Miała inne wady niż jednorazówka - małe możliwości wyczyszczenia/ wymycia, nie dało się wygodnie napchać śniegu albo wrzucić dużej tabletki isostara czy witaminy C, żeby była jakaś odmiana.










Dorosłem do bidonu

ale ten przepuszczał wodę











Następnym etapem była butelka plastikowa nie posiadająca wad butelki metalowej, typu jak na obrazku.

Wady "poprzednich modeli" skasowane, pojawił się dodatkowy problem, jak z tego pić w czasie jazdy jak trzęsie.








i odkryłem docelową Camelbak-a
naprawdę się opłaca, tańsza niż suma wydana na poprzednie.
Dlaczego docelowa (mam nadzieję że nie tymczasowo)
  • Ma szeroki wlot umożliwiający dobre wyszorowanie, wrzucenie dużej tabletki np. Witamina C
    i łatwo się do niej nalewa płyny czy nabiera śniegu.
  • Ma ustnik otwierany uściskiem zębów co zapobiega rozlewaniu
  • ma w środku rurkę i można pić wlewem do góry - dużo bezpieczniejsze picie w czasie jazdy np. rowerem
  • Ma przyczep i da się zaczepić na karabińczyku albo wciągnąć na drzewo w mokrej bandanie czy spuścić na lince na dno rzeki/ jeziora żeby schłodzić napój
    oczywiście jeżeli rzeka, jezioro jest wystarczająco czyste

Czajnik turystyczny

Przez lata testowaliśmy różne, coraz bardziej nowoczesne (lekkie) czajniki turystyczne.
Na ostatnią wyprawę braliśmy minimum sprzętu (plecak) i z tego względu nie było czajnika.
Świeżo zakupiony garnek okazał się tak dobry do gotowania wody, że idea używania czajnika całkiem upadła a garnek awansował do roli naczynia do gotowania.
Podstawowe zalety - szybciej niż czajnik, radiator na dole, "dzióbek" na górze pojemność ok 1L.
Nie chce mówić jaki - obrazek jest "na podobieństwo".

niedziela, 10 lipca 2011

Filtrowanie wody

Czasem trzeba przefiltrować wodę z rzeki bądź jeziora bo kolor wskazuje na niską przydatność do picia.
Jest kilka sposobów komercyjnych - czytaj: dostępne w sprzedaży filtry np. jak na obrazku:

Jeżeli chcemy przefiltrować wodę mamy dwie możliwości:
  • przecedzić przez bandanę, skarpetkę, chustkę cokolwiek.
    Na bandanie czy chustce na przykład wiążemy supełki na każdym z rogów i tworzy się rodzaj miseczki.
    brzmi prosto ale woda potrafi wylewać się do okoła.
    Najprościej jest obciąć róg torebki foliowej/ siatki na zakupy, aby powstał mały otwór
    włożyć bandanę/chustkę/ cokolwiek szmacianego do torebki od środka
    i mamy ładny filtr do wody.
    Jak ktoś chce "lepsze" filtrowanie - łącznie z oczyszczeniem chemicznym, za chustką wsypujemy bardzo drobno pokawałkowany węgiel drzewny z ogniska
  • druga opcja to filtr komercyjny, ale jest też możliwość zmniejszenia kosztów.
    Kupujemy aktywny wkład do filtra za 10 PLN, tniemy róg reklamówki - wkładamy filtr w dziurę zciągając folię za pomocą gumki.
    tak samo dobre jak filtry za 400 PLN.
    sekret tkwi w gumce - recepturka nie wytrzyma, najlepszy jest przecięty kawałek dętki rowerowej, który może mieć jeszcze 100 innych zastosowań i zrobię o nim jeszcze posta

Tabletki i środki do uzdatniania wody

Jeżeli ktoś interesuje się taką tematyką na pewno zetknął się z tabletkami lub płynami do uzdatniania wody.
Zanim kupicie to cudo sugeruję zapoznać się z instrukcją obsługi.
Jeżeli czytamy instrukcję to z reguły przed użyciem a nie przed kupnem.
Dlaczego to piszę ?
Większość środków (jak nie wszystkie) wymagają odczekania od 45 minut do dwóch godzin aż woda będzie zdatna do picia.
W związku z powyższym uważam, że nie mają one najmniejszego sensu.
Przegotowanie litra wody zajmuje max 15 minut a jak chcemy dla pewności pogotować dłużej - 20 minut - kasujemy wszelkie bakterie i wirusy, które może nam zabić tabletka.
dodatkowo woda nie śmierdzi chlorem jak w przypadku połowy środków.
Po co wydawać pieniądze na chemię jak wystarczy zagotować, zakładam, że garnek i tak macie.
Wrzucenie tabletki uzdatniającej jest dokładnie tym samym co dodanie do wody kropli środka do czyszczenia toalet, tylko jest tańszy.
Zupełnie innym tematem jest odfiltrowanie wody m.in. z jajeczek różnych stworów i chemii, ale tym zajmę się w oddzielnym poście

Zapałki albo zapalniczka ?

Krzesiwo nie zamoknie, nie skończy się (10000 użyć) pytanie brzmi po co nam jeszcze zapałki albo zapalniczka.
Nałogowcy mają swoje zastosowania dla tych urządzeń a dla niepalących "survivalowców typu extreme" mam zadanie:
Zapalcie świeczkę krzesiwem

Podpałka


Do krzesiwa można sobie kupić podpałkę. Podpałka kosztuje ok 14 PLN
Ale Nie widzę sensu
Próbowałem suszyć wióry, proszkować hubę i różne cuda, ale sprawa jest prostsza niż się wydaje
Jeżeli chcecie nosić ze sobą podpałkę - bo taki cel może byc w zakupie czegoś takiego, albo produkcji "na później" - zapomnijcie o tym
Najlepszą podpałką jest wata bawełniana - koszt 11 PLN na pół kilo
albo waciki do znalezienia w łazience
Jak ktoś nie posiada żony - proponuję to pierwsze
Jakbyśmy nie posiadali waty i byli w lesie, najlepiej znaleźć suche, spróchniałe drewno, suchą trawę, puch z ostów czy dmuchawca.
Podpałka musi mieć dwie cechy, żeby działała
Musi być "puchata" i sucha
To drugie dość prosto uzyskać a to pierwsze robimy za pomocą dwóch kamieni lub kawałka kory i kamienia. Teoretycznie struganie daje małe kawałki drewna, ale kluczem jest puchatość, którą uzyskamy rozbijając suchy materiał kamieniem albo w ostateczności rozcierając w rękach.
Czym coś jest bardziej puchate tym prościej.
Jeżeli nie używaliście krzesiwa i myślicie, że to trudne, proponuję spróbować z krzesiwem i wacikiem - pali się od razu.
Krzesiwo jest świetne do zapalania gazu w kuchence turystycznej, nie opalicie sobie włosów na dłoniach co zawsze czyniłem używając zapalniczki i zapałka nie zgaśnie.


Krzesiwo i ostrze


Nie wiem, czy wiecie jak się rozpala ogień krzesiwem. Nie jest to nic skomplikowanego, wymaga tak naprawdę dobrej podpałki o czym napiszę trochę dalej.
Ale tutaj bardziej chciałem się skupić na tym, czym wywołujemy iskrę na krzesiwie.
Jeżeli poszukacie informacji na webie, okazuje się, że "każdy porządny surwiwalowiec" dorabia sobie do krzesiwa kawałek metalu wycięty z brzeszczota.
Powielana opinia jest następująca: " dostarczany kawałek metalu jest słaby a noża szkoda"

Ten element o szkodliwości krzesiwa dla ostrza noża zaciekawił mnie.

Szczególnie że głownia ma dwie strony - tnącą i ... nie tnącą.

Kompletnie nie wiem jaki może być negatywny wpływ krzesiwa na tępą stronę głowni...

Jednocześnie zastanawiam się po co nosić kawałek blaszki jak nóż i tak mamy

Na załączonym obrazku krzesiwo z tym zbędnym kawałkiem blachy, który potrafi zrobić dziurę w kieszeni...